Biogazownie jak drogi – potrzebne, a mimo wszystko blokowane. Czas na systemowe zmiany w prawie
03.11.2025

Rozwijając wątek poruszony w wywiadzie z Przemysławem Zalewskim, Prezesem Grupy PZW w Magazynie Biomasa, warto przyjrzeć się jednej z kluczowych barier, z jakimi mierzą się inwestorzy w sektorze odnawialnych źródeł energii. Od lat działamy w obszarze technologii dla oczyszczalni, biogazowni i biometanowni. Choć potrzeba ich rozwoju jest bezdyskusyjna, to praktyka pokazuje, że droga do realizacji inwestycji jest pełna przeszkód – zarówno formalnych, jak i społecznych.

Brak definicji, wiele interpretacji

Jednym z najczęstszych problemów, z jakim spotykamy się na naszych inwestycjach, jest niejednoznaczność przepisów. Przykładem może być kwestia budowy osiedlowej sieci ciepłowniczej. Choć rozporządzenie wyłącza takie sieci z obowiązku uzyskania decyzji środowiskowej, to brak legalnej definicji „osiedlowej sieci ciepłowniczej” prowadzi do rozbieżnych interpretacji urzędów.

Eksperci wskazują, że przymiotnik „osiedlowy” odnosi się do lokalnego charakteru sieci – obsługującej kilka budynków mieszkalnych, niebędącej częścią magistrali przesyłowej. Kryteria oceny obejmują długość sieci, liczbę odbiorców oraz brak charakteru przesyłowego. W praktyce oznacza to, że sieć o długości kilkuset metrów, zasilająca wyłącznie budynki mieszkalne, może zostać uznana za „osiedlową” i nie wymaga decyzji środowiskowej.

Przykład z życia – dwa lata walki o ciepło

W jednej z naszych inwestycji – biogazowni rolniczej – inwestor podjął decyzję o sfinansowaniu z własnych środków budowy lokalnej sieci cieplnej, której celem było dostarczenie taniego i ekologicznego ciepła do pobliskiej miejscowości gminnej. Projekt zakładał zasilenie infrastruktury publicznej, w tym szkół, przedszkoli oraz domów jednorodzinnych. Szacunkowe koszty eksploatacji były o około 40% niższe niż w przypadku tradycyjnych źródeł opartych na węglu kamiennym, co stanowiło realną korzyść zarówno dla mieszkańców, jak i dla budżetu gminy.

Pomimo oczywistych zalet inwestycji – zarówno środowiskowych, jak i ekonomicznych – lokalne władze wstrzymały proces wydawania niezbędnych decyzji administracyjnych. Powodem był silny opór społeczny, wynikający głównie z braku wiedzy na temat technologii biogazowej oraz obaw związanych z jej wpływem na otoczenie. W efekcie inwestor zmuszony był do rozpoczęcia długotrwałej batalii administracyjno-prawnej, obejmującej postępowania przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym (SKO), Wojewódzkim Sądem Administracyjnym (WSA), a ostatecznie zakończonej wyrokiem umożliwiającym rozpoczęcie budowy.

Niestety, mimo pozytywnego rozstrzygnięcia, skala inwestycji musiała zostać znacząco ograniczona. Zamiast objąć całą miejscowość, sieć cieplna została poprowadzona wyłącznie do kilku budynków znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie biogazowni. Tym samym potencjał projektu – zarówno w zakresie redukcji emisji, jak i poprawy efektywności energetycznej – został wykorzystany jedynie w minimalnym stopniu.

Biogazownie – nasze „drogi energetyczne”

Jak zauważa Przemysław Zalewski, rozwój biogazowni w Polsce przypomina budowę dróg w latach 2000–2010. Potrzeby są ogromne, plany ambitne, ale brakuje impulsu, który przyspieszyłby ten proces. Wojna i kryzys gazowy nie okazały się wystarczającym katalizatorem. Wciąż czekamy na nasze „Mistrzostwa Świata” – moment, który zmieni podejście systemowe.

Potrzebne konkretne rozwiązania

Doświadczenie zdobyte przez lata pokazuje jednoznacznie, że bez precyzyjnych, szczegółowo określonych przepisów prawnych nie jesteśmy w stanie skutecznie realizować celów związanych z rozwojem biogazowni. Ogólne deklaracje i dobre chęci nie wystarczą – konieczne są konkretne regulacje, które jasno określą warunki lokalizacji takich instalacji. Przykładowo, należy wprowadzić obowiązkową minimalną odległość biogazowni od zabudowań mieszkalnych, np. 200 metrów, co pozwoli ograniczyć konflikty społeczne i zwiększyć akceptację lokalną. W sytuacjach, gdy zachowanie takiej odległości nie jest możliwe, powinien istnieć mechanizm rekompensaty dla właścicieli nieruchomości – czy to finansowy, czy w formie innych korzyści.

Sama edukacja społeczna, choć ważna, nie rozwiąże problemu. Mamy za sobą cztery dekady doświadczeń w realizacji inwestycji i wiemy, że tylko konkretne, systemowe działania przynoszą realne efekty. Przykładem są biometanownie z technologią LNG, które teoretycznie nie mają ograniczeń przyłączeniowych, a mimo to nie są budowane. Dlaczego? Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie protestował – z obawy przed uciążliwościami, z braku wiedzy, albo z czystej niechęci do zmian.

Dlatego nadszedł czas na kompleksowe podejście: potrzebujemy jasnych regulacji, które będą chronić interesy mieszkańców, ale jednocześnie umożliwią rozwój nowoczesnych instalacji biogazowych. Potrzebne jest również realne wsparcie – zarówno finansowe, jak i organizacyjne – dla inwestorów, samorządów i społeczności lokalnych. Tylko wówczas biogazownie będą mogły pełnić swoją strategiczną rolę w transformacji energetycznej kraju, przyczyniając się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego, redukcji emisji i rozwoju gospodarki o obiegu zamkniętym.

×
Masz pytania i wątpliwości?
Zapraszamy do kontaktu